Sprzedaż ziemi przed upływem 5 lat. Opublikowano 28.10.2020 r. Zgodnie z obowiązującym prawem, nabywca nieruchomości rolnej ma obowiązek prowadzić gospodarstwo rolne, w skład którego weszła nabyta nieruchomość rolna, przez okres co najmniej 5 lat od dnia jej nabycia. W tym okresie nie może być ona zbyta ani oddana w posiadanie
Ten temat wraca jak bumerang. Zawsze znajdzie się ktoś, kto czuje się w obowiązku przypomnieć mi, że mam już skończone 30 lat, tylko jedno dziecko, a zamiast rodzeniem kolejnego, zajmuję się pracą. Zawsze znajdzie się ktoś, kto czuje się w obowiązku powiedzieć innym, myśląc że do mnie to nie dojdzie, że czas najwyższy zajść w ciążę, bo z każdym kolejnym rokiem będzie trudniej. Zawsze znajdzie się ktoś, kto pomiędzy wierszami wytknie, że z jednym dzieckiem to mam high life i nie wiem co to trudy macierzyństwa, bo co ja tam z jednym dzieckiem mogę wiedzieć. Zawsze znajdzie się ktoś, kto usilnie zechce mi wytłumaczyć, dlaczego warto mieć kolejne dziecko. Tylko dlaczego ten ktoś nie może zrozumieć, że ja to wszystko wiem. A nie da się namówić na dziecko kogoś, kto nie może go był spokój. Aż do świąt. To wtedy usłyszałam z ust jednej osoby pełne troski życzenia: “I życzymy Ci, żebyś w końcu urodziła drugie dziecko. To już najwyższy czas.” Nawet nie pamiętam, czy to skomentowałam. Kilka dni później spotkałam się z bliską mi osobą, która podobnie jak ja, nie może mieć drugiego dziecka. Z innych powodów. Ale tak samo jak ja, nie przestają wierzyć w to, że w końcu pojawi się zielone światło i uda się spełnić to pamiętam już jak to się stało, że zeszłyśmy na temat dzieci i ciąży. Pamiętam tylko, że miałyśmy takie same przemyślenia w tym temacie i doszłyśmy do takiego samego wniosku: najbardziej boli “troska” najbliższych. Już Wam mówię, o co sytuacje, kiedy spotykamy nowych ludzi lub takich, z którymi dawno się nie widzieliśmy. Co u Ciebie, gdzie pracujesz, ile masz dzieci. I ktoś zapyta, czemu tylko jedno, w żartach powie, że może czas na drugie. I choć pytać o to nie powinien, może nie robić tego w złej wierze. Przecież skąd ma wiedzieć, co u nas się wyobraźcie sobie sytuację w rodzinie. Wszyscy wiedzą, dlaczego nie masz drugiego dziecka, jaką masz historię, jakie masz doświadczenia. A mimo to pytają i komentują. To jest nie mogę myśleć o dziecku jeszcze przez kolejne kilka miesięcy. Muszę czekać na decyzję lekarzy – w niczym nie pomagają mi teksty, że czas najwyższy na drugie dziecko, że czas ucieka. Teksty, że mogliśmy pomyśleć wcześniej o drugim dziecku, teraz mielibyśmy już dwójkę. I nawet ktoś, kto to mówi, nie myśli o tym, że przecież mamy za sobą jedno poronienie. Że to dla nas nie może mieć dziecka, bo nie. Bo wszystkie badania są w normie, bo niby nie ma problemu. Ale od dwóch lat nie może zajść w ciążę – Wyluzuj mówią, blokada siedzi w głowie. Jak ma wyluzować, skoro z miesiąca na miesiąc robi test ciążowy i ciągle jest jedna kreska. Jak ma wyluzować i nie czuć presji, kiedy każdy patrzy na jej brzuch i pyta, czy tym razem się udało. Jak ma się nie denerwować, skoro rodzina komentuje między sobą, że czas leci?Ona straciła już 3 ciąże – wiecie jak się czuje, kiedy rodzina mówi, że tym razem się uda? Jak z rzeczą – albo się uda, albo się nie uda. Loteria. Nikt nie myśli o tym, jak oni się czują po stracie trzech ciąż. Nie rezygnujcie. A jeśli oni już nie mają siły? Zostawmy ich w nie chce mieć kolejnego dziecka. Podjęła z mężem decyzję, że chcą mieć jedno – egoistka. Krzywdzisz dziecko. W czym pomagają takie komentarze? Nie namówisz na dziecko kogoś, kto go nie chce. Tak samo jak kogoś, kto go mieć nie brzucha, może się zarazisz.“Karola, wiesz co jest najgorsze? Że ludzie myślą, że ja obrażam się na wszystkie ciężarne w rodzinie. Dorabiają do tego jakąś chorą ideologię, a później wychodzą dziwne sytuacje. Kiedy dziecko urodziła moja kuzynka Iza, cała rodzina drżała o mnie. Nawet o ciąży nie chcieli mi powiedzieć, bo myśleli że obrażę się na Izę! Serio. Mam dwoje zdrowych dzieci, chciałabym mieć kolejne, ale nie mogę. Po prostu. Tak ułożyło się życie. Cieszę się, ogromnie się cieszę z każdego dziecka, które pojawia się w rodzinie. Nie mam z tym żadnego problemu. To nie jest tak, że jak ktoś nie może mieć dziecka, to naraz dostaje alergii na ciężarne i nie chce brać na ręce małych dzieci.”Mi, jak i moim bliskim dziewczynom, w tym Jej- cytowanej powyżej, które z różnych powodów dzieci póki co nie mogą mieć, kompletnie to nie przeszkadza. Cieszymy się szczęściem innych. I swoim. Bo jesteśmy szczęśliwe. To najczęściej inni doszukują się dziwnej ideologii i uważają, że szczęśliwe będziemy dopiero w ciąży. Tak nie jest. I byłoby nam jeszcze lepiej, gdyby inni na każdym kroku nam nie przypominali, że czas nam ucieka, zegar biologiczny tyka, a szczęście przyniesie nam kolejna ciąża. Jeśli będzie – super! Jeśli nie – trudno. I tak jesteśmy szczęściarzami, że mamy to, co mamy!To już mój ostatni tekst w tym temacie. Chciałam Wam tylko powiedzieć, że nas to boli. Jeśli wiecie, że ktoś z Waszych bliskich z różnych powodów nie może mieć dziecka lub zwyczajnie nie chce go mieć – dajcie mu spokój. Nie wypominajcie, nie przypominajcie, nie zamartwiajcie się nad nimi. To przynosi odwrotny efekt do zamierzonego. No chyba, że Waszym zamierzeniem było zdołowanie kogoś. To wtedy się powtórzę ostatni raz to, co tak często powtarzam:Nie namówisz na dziecko dwóch osób:tej, co dziecko nie może co dziecka nie chce ciepła i życzliwości <3fot. Piotr Duda
Pragnę poruszyć tutaj temat dyskryminacji kobiet bezdzietnych. Tak, tak. Bo one mogą się czuć dyskryminowane. Wiecie, że należę do tych matek, które uważają, że nieproszone nie powinny się wtrącać w cudze macierzyństwo. A co dopiero w decyzję odnośnie posiadania dziecka. I czy kobieta posiadająca dziecko może wysnuwać takie wnioski? No, a kto jej zabroni. Więc,…
Dziecinne. Żeby móc wychowywać własne dzieci, rolnik z Podlasia płaci byłej żonie 100 tys. zł rocznie. Pół roku szkolił "umiejętności taty" pod okiem psychologów. Dokonał cudu -wywalczył opiekę! Nie na długo... Kolejny sąd zabiera się do sprawy po swojemu. Nie da tej rodzinie ukraińska! Jesteś nikim! - wydziera się Alicja, rzucając obelgi w stronę Gali, miotając się po własnym domu w Dziecinnem. Scena ma miejsce w maju 2006 r. Wszystkiemu szeroko otwartymi oczami przygląda się mała Milenka, jej córka. Alicja wybiega z domu, mała chce iść z nią. Nie rozumie, co się dzieje. Alicja wykrzykuje najokropniejsze przekleństwa, nie oszczędza rywalki: - Tfu szmato z Ukrainy ty! Wszystkie k..., wszystkie dziwki, wszyscy na Ukrainie mieli cię, nikim jesteś! Kim ty tu jesteś? Masz jakieś prawa? Możesz leżeć i nogi rozkładać!Nerwy jej całkiem puściły. Tak samo jak tydzień wcześniej, kiedy zwyzywała męża przy innych rodzicach, czekających na swoje dzieci wracające ze szkolnej wycieczki. Ze 40 osób kręciło się bezradnie, udając że nie słyszy tej rynsztokowej awantury. Ale nie sposób było nie Co tam, ludzie się kłócą. Bywa - bagatelizuje upokorzony publicznie mąż, Stanisław. - Ale jak żyję nie słyszałem, żeby matka sprzedała własne dzieci. A moja była żona tak zrobiła.... - zdobywa się na się domek z kartWalka Stanisława Nikonowicza, rolnika spod Bielska Podlaskiego, o prawo do opieki nad dziećmi przypomina film "Tato". Nawet go przerasta. W "Magazynie" sprzed tygodnia opisaliśmy jak poznał swoją żonę dzięki anonsowi w gazecie, jak szybciutko urodziła im się trójka dzieci: Przemek, Bartek i Milenka. Jak dorabiali się wielkiego majątku (200 hektarów z hodowlą krów, przynoszące krociowe zyski) i oddalali od siebie. Stanisław zapracowany, zabiegany, zszokowany, że żonie brakowało tylko ptasiego mleka, a jednak zdradzała go (np. z zatrudnionym dla niej, osobistym masażystą!) i nie opiekowała się dziećmi (tylko wynajęte gosposie). Alicja z kolei zarzucająca mężowi, że był zbyt związany z rodzicami, "nieodpępowiony". Różnie opisują też moment odejścia Alicji z domu. Ona mówi, że uciekła do Warszawy, bo było już nie do wytrzymania, a on - że uciekła, owszem, ale z bogatym biznesmenem i jego toyotą. W trakcie separacji Stanisław zbliżył się do gosposi - Ukrainki Galiny Kuryszczuk. Dzieci też ją polubiły. A biologiczna matka... zrzekła się praw do nich! W marcu 2005 r. podpisała u notariusza oświadczenie, że "opiekę nad dziećmi będzie sprawował mąż zarówno przed rozwodem, jak i po". Dziś twierdzi, że nie wiedziała co własne dzieciA jednak Alicja długo i gruntownie negocjowała w tym czasie podział majątku u notariusza. Targowała się zajadle o każdą złotówkę, o każdą piędź ziemi. Sprawę komplikował fakt, że rozstając się, nie mogli po prostu sprzedać wielkiego gospodarstwa w Dziecinnem i podzielić się pieniędzmi, musieliby bowiem zwracać wzięte na nie dotacje. Stanisław jest związany z ojcowizną. Tutaj chce pozostać. Z dziećmi. Od razu założył więc, że spłaci żonę. Punktem wyjścia była wycena, jakiej dokonali sami. Stanisław oszacował swój majątek na Podlasiu na 1 mln 100 tys. zł, a Alicja na 1 mln 400 tys. Z kolei majątek Alicji na Mazurach jej mąż uważał za cenniejszy, a ona - za wart mniej. Do aktu notarialnego "żydowskim targiem" przyjęli wartość średnią - 1 mln 270 tys. zł. Alicja walczyła jak lwica. Oświadczenie, że zrzeka się praw do dzieci podpisała dopiero, gdy czuła się całkowicie zabezpieczona. Na mocy umowy Stanisław zobowiązał się do spłacenia jej 710 tys. zł (w ratach; a obecnie jest na etapie spłacania ponad 100 tys. zł rocznie!). I spłaca. Potrąca jednak 8 tys. zł rocznie na konto alimentów na rzecz i przekupywanie świadkówPo załatwieniu sprawy majątku, mając przy sobie dzieci, Stanisław odetchnął z ulgą i wystąpił o rozwód bez orzekania o winie. Jednak nie poszło mu łatwo. Wręcz przeciwnie. Teraz dopiero zaczęło się piekło, bo Alicja gwałtownie zmieniła zdanie i ani na brak winy, ani na oddanie mężowi dzieci zgodzić się już nie chciała. Na czas trwania procesu sąd umieścił dzieci przy ojcu. - Pracuję w polu, dzieci są z gosposią, a ona przyjeżdża i bierze je bez pytania. Wracam, dom pusty, odchodzę od zmysłów! - opowiada Stanisław. - Milenki nie oddała mi po wakacjach, zapisała ją do szkoły na Mazurach. Odbierałem ją z policją. Wzywaniem policji kończyła się każda wizyta. Aż kamery zainstalowałem przed i pół roku sądowych zmagań obfitowało w takie pyskówki, jak opisaliśmy na wstępie. Ich świadkami były dzieci, ich nauczyciele ze szkoły w Boćkach i Jak się wyprowadzała, to dziwnym trafem dom mi się zapalił... Raz cieliła się krowa, poród był ciężki, wszyscy byliśmy zajęci, więc ona w tym czasie wpadła do domu, zabrała dzieci i wywiozła je. Podczas gdy ich szukaliśmy zgłosiła policji, że znalazła je porzucone bez opieki - mówi zrewanżowała się - zgłosiła pobicie. Po skierowaniu ją na obdukcję okazało się, że ból nie jest po urazie, to schorzenie kręgosłupa. W sądzie na raz toczyło się kilka spraw byłych małżonków. Alicja walczyła o dzieci, a jednocześnie były sprawy karne (np. przeciwko niej o naruszenie miru, znieważenie itp.) oraz o solidarne spłacanie zaciągniętych kredytów w sumie na około 600 tys. zł. Tę sprawę, toczącą się przed mazurskim sądem, Stanisław przegrał w pierwszej instancji. Odwołał się i przygotował już solidnie. Miał taśmę nagraną w Niemczech, na której koronny świadek Alicji, a były pracownik Stanisława, szukał pracy u wspólnego znajomego i chwalił się "jak to załatwili" Stanisława. Wygadał się, że Alicja zapłaciła mu za korzystne dla niej zeznania! W zamian miała świadczyć przeciwko Stanisławowi w sprawie o nadgodziny. Dwum innym pracownikom miała ofiarować po 2 tys. zł w zamian za zeznania. W pierwszej instancji niespodziewanie przyszła jej w sukurs pracownica jednego z bielskich banków, twierdząc w sądzie, że Stanisław ubiegał się o zwolnienie byłej żony z obowiązku spłat. - Zrobiła to z zemsty, bo odkryłem, jak systematycznie okradają mój rachunek, podbierając co miesiąc drobne kwoty, niby odsetki karne. Została wyrzucona z pracy, a ja zdemaskowałem całą intrygę w sądzie - mówi kilku rozprawach apelację wygrał. Był bliski bankructwa. Skupić się na pracy nie mógł, bo raz po raz, po donosach "życzliwej" nękały go kontrole: a to inspekcja pracy, a to straż graniczna, a to wojewódzki wydział zatrudnienia. Gala została deportowana na się cud, ojciec wygrałGdy wróciła, stała się otuchą dla Stanisława w tych trudnych czasach. A jej córeczka Krysia - najbliższą przyjaciółką Mileny. Tej bliskości nie może darować im Alicja, zarzucając sąd pismami. - Czy ona będzie dobrą matką? Przecież to tylko Ukrainka - nie kryje się nawet ze swoimi uprzedzeniami. - Nikt mi nie wmówi, że zakochała się w 10 lat starszym facecie. Jest wyrachowana, robi to dla jego pieniędzy. Po pierwszej opinii biegłych psychologów z Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Białymstoku szala przechylała się na stronę Alicji. Dzieci nie były związane z zapracowanym tatą. Ojciec był niezaradny wychowawczo. Gdy tylko to przeczytał, łuski z oczu opadły. Zrozumiał, że skrzywdził swoje dzieci i postanowił odzyskać ich zaufanie. Porządnie się za siebie wziął. Przez pół roku jeździł na kursy pedagogiczne do białostockiej poradni i powolutku, krok po kroku, wcielał w życie to, czego się nauczył. Alicja uważa, że zrobił to tylko "pod publiczkę". Z drugiej opinii, wydanej przez augustowski RODK, wyłania się zupełnie nowy obraz rodziny. Przede wszystkim nieprawidłowa postawa matki-manipulatorki. I głęboko skrzywdzone dzieci: Przemek odepchnięty przez mamę, a Bartek i Milena emocjonalnie rozdarci pomiędzy rodziców. Sąd Okręgowy w Białymstoku, wydając w końcu wyrok w kwietniu 2007 r. wziął pod uwagę zmianę ojca na plus i to jemu powierzył władzę rodzicielską, ograniczając ją matce. Może ona zabierać dzieci co drugi weekend, pierwszy tydzień ferii zimowych i w sumie miesiąc wakacji. Święta też są podzielone. Koszmar od nowaAlicja uważa, że sąd odebrał jej dzieci nie dlatego, że zrobiła coś złego, ale dlatego, że "nie potrafili się dogadać". Zero refleksji. W listopadzie 2007 r. wniosła do sądu rodzinnego w Bielsku Podlaskim o zmianę niekorzystnego dla niej wyroku. - Ja chcę tylko odzyskać swoje dzieci. Mam 36 lat. Mam zaczynać od nowa? Zakładać nową rodzinę? Rodzić nowe dzieci? - denerwuje się Alicja. - W czym ja jestem od niego gorsza? To on musi być szczęśliwy i bogaty?! A ja?!W jej chaotycznym monologu dzieci schodzą na plan dalszy. Skupia się na pieniądzach: - On zaniżył kwotę majątku, który według mnie wart był 2,5 mln zł. Za jedną działkę bym teraz wzięła 1,2 mln! Ja sprzedałam 2,5 ha swojej ziemi. Teraz bym za to kupiła dwa domy. Zainwestowałam w jego firmę i teraz nic z tego nie mam. Dołożyłam do tego interesu 1,5 mln zł - wylicza naprędce. - Zostało mi mniej niż miałam jako panna i teraz muszę dorabiać, żeby jakoś żyć. Alicji najwyraźniej nie wystarcza blisko 10 tys. zł miesięcznie... Przyzwyczaiła się do wysokiego standardu życia. Kończy studia prawnicze. Podróżuje, chciałaby zabierać dzieci na zagraniczne wakacje. Stanisław i Gala niedawno pobrali się. Remontują dom. Nad biurkami w pokojach chłopców w Dziecinnem wiszą dyplomy za taniec towarzyski, na półkach - rakietki do ping-ponga i Tato nie musi pomagać mi w lekcjach, bo ja wszystko wiem - śmieje się Przemek, lider matematycznego konkursu "Kangur". Względny, odzyskany wielkim wysiłkiem i okupiony pieniędzmi spokój tej rodziny wisi na włosku. Sędzia z Bielska przyjął bowiem sprawę, choć nie wynikły żadne nowe okoliczności. A nawet postanowił na nowo zbadać, kto ma tu rację i skierował wszystkich na ponowne badania psychologiczne. Jeżeli Stanisławowi, który poskarżył się na asesora, nie uda się przenieść sprawy do innego sądu, znowu zacznie się bezpardonowa walka...Imię żony Stanisława zmieniliśmy.
Ciąża i rak. Dla wielu osób niepłodność to bolesny skutek uboczny terapii onkologicznej. Są sposoby, by po wyleczeniu raka mieć dziecko, ale w polskich szpitalach trudno o nich usłyszeć.
Na czym polega i jakie daje efekty terapia polem magnetycznym w rehabilitacji dzieci z zaburzeniami neurorozwojowymi, tłumaczy dr Jolanta Dudek, fizjoterapeuta, wykładowca medycyny fizykalnej w Krakowskiej Wyższej Szkole Promocji Zdrowia w Krakowie. Czym są zaburzenia neurorozwojowe u dzieci? Co kryje się pod tym określeniem zaburzeń dziecięcych? To szerokie pojęcie obejmujące szereg nieprawidłowości i powiązanych z sobą objawów, które ujawniają się zwykle w okresie niemowlęcym lub dzieciństwie. Dotyczą one zarówno funkcji poznawczych, jak i motorycznych u dzieci. Przejawiają się trudnościami w sferze psychicznej, społecznej, fizycznej i emocjonalnej. Wczesne wykrycie tych zaburzeń oraz odpowiednie postępowanie terapeutyczne przyczynia się do poprawy rozwoju dziecka i pomaga zniwelować deficyty. Na czym polega rehabilitacja dzieci z zaburzeniami neurorozwojowymi? Jakie metody są w niej wykorzystywane? Rehabilitacja dzieci z zaburzeniami neurorozwojowymi oraz problemami znajdującymi się na pograniczu normy i patologii ma na celu pomóc zmniejszyć nieprawidłowości zarówno natury fizycznej, jak i psychicznej, oczywiście na ile jest to w danym przypadku możliwe. W procesie usprawniania wykorzystywane są również metody z zakresu medycyny fizykalnej, która obecnie rozwija się bardzo prężnie, zarówno w kontekście metod, jak i sprzętu. Przykładem jest aparat Viofor JPS. Generuje on impulsowe pole magnetyczne, ze względu na poziom indukcji porównywalne do pola ziemskiego, określane jako magnetostymulacja. Urządzenie generuje innowacyjne parametry obejmujące optymalny dobór struktury widma sygnałów terapeutycznych i indukcji magnetycznej. Zaabsorbowana w tkankach energia elektromagnetyczna poprzez skomplikowane mechanizmy wpływa na poprawę funkcjonowania komórek, usprawnienie ich metabolizmu dzięki odbudowie zasobów energetycznych w komórkach. Proszę wyjaśnić, czym jest magnetostymulacja? Jest to całkowicie bezpieczna i nieinwazyjna metoda wsparcia rehabilitacji neurologicznej. Pozytywnie wpływa na funkcjonowanie psychofizyczne dzieci, ich samopoczucie i ogólną kondycję. W szczególności polecana jest u dzieci, u których występuje spastyczność, problemy z koncentracją oraz słaba integracja zachowań emocjonalnych. Dzieci wymagające terapii są szczególnym przedmiotem troski rodziców i opiekunów. Ciągle trwają poszukiwania metod terapii wspomagających problemy rozwojowe. Magnetostymulacja nie jest powszechnie znana - co można osiągnąć dzięki tej metodzie? Główne efekty terapeutyczne magnetostymulacji u dzieci z zaburzeniami neurorozwojowymi to poprawa koncentracji i zdolności poznawczych, lepsza kontrola reakcji emocjonalnych (wyciszenie), poprawa sprawności ruchowej i zmniejszenie spastyczności. Na czym polega terapia polem magnetycznym Viofor JPS u dzieci z zaburzeniami neurorozwojowymi? Jakie działanie ma to pole? Magnetostymulacja, czyli leczenie polem magnetycznym, jest jednym z zabiegów fizjoterapeutycznych, którą stosuje się we wsparciu leczenia i rehabilitacji. Unikatową i zarazem charakterystyczną cechą magnetostymulacji Viofor jest jej ogólnoustrojowy charakter, czyli przenikanie do wszystkich struktur organizmu. Główną istotą działania magnetostymulacji jest wpływ na komórki organizmu poprzez usprawnienie ich metabolizmu, czyli transportu tlenu i substancji odżywczych oraz usuwania toksyn. Pole magnetyczne ma również zdolność bezbolesnego przenikania przez powłoki czaszki, stymulując tym samym struktury nerwowe, co jest szczególnie istotne w terapii dzieci i młodzieży z problemami neurorozwojowymi. Oczywiście przywrócenie sprawności w uszkodzonym obszarze mózgu (np. w przypadku mózgowego porażenia dziecięcego) wciąż nie jest możliwe. Na szczęście jednak nasz mózg jest strukturą plastyczną. Oznacza to, że układ nerwowy ma zdolność reorganizacji połączeń i ich funkcji. Proces ten nazywany jest neuroplastycznością, a dzięki niemu zdrowa tkanka mózgu częściowo może przejąć funkcję tkanki uszkodzonej. Magnetostymulacja poprawia przewodnictwo neuronalne i wpływa na zmiany aktywności neuronów. Dzięki temu włączenie jej do standardowej rehabilitacji znacząco sprzyja polepszeniu sprawności ruchowej, zdolności poznawczych i umiejętności wysławiania się. Częstym objawem u dzieci z takimi zaburzeniami jest spastyczność mięśni. Spastyczność - czyli? Spastyczność określa się jako,,zaburzoną kontrolę sensomotoryczną, wynikającą z uszkodzenia górnego motoneuronu, objawiającą się okresową lub stałą niedobrowolną aktywacją mięśni”. Jest typowym objawem u dzieci z porażeniem mózgowym, a także w chorobach rdzenia kręgowego i po urazach mózgu, kręgosłupa połączonych z uszkodzeniem rdzenia. Spastyczność powoduje ograniczenie prawidłowej funkcji i wzrostu mięśni, co skutkuje stopniowym rozwinięciem przykurczy mięśniowo-ścięgnistych, deformacji kostnych oraz sztywności lub niestabilności stawów. Często prowadzi to do silnego bólu oraz trudności z poruszaniem się. Czy w przypadku spastyczności magnetostymulacja również może pomóc? Redukcja patologicznie zwiększonego napięcia mięśniowego jest ważnym elementem współczesnej rehabilitacji neurologicznej. Zmniejszenie spastyczności powinno mieć zawsze odzwierciedlenie w usprawnieniu funkcji. Działanie antyspastyczne magnetostymulacji wpływa na zmniejszenie spastyczności, wzrost siły mięśniowej i poprawę chodu oraz funkcji ręki. Co ważne, zabiegi impulsowym polem magnetycznym są wyjątkowo korzystne w przypadku wtórnych zmian, takich jak sztywność stawów, ból oraz przykurcze w stawach. Zabiegi magnetostymulacji działają prewencyjnie na zniekształcenia kostno-stawowe wynikające ze spastyczności. Istotną kwestią jest również to, że trzeba odpowiednio wcześnie zastosować magnetostymulację w kompleksowej terapii. A jak magnetostymulacja wpływa na stan relaksacji i koncentracji u dzieci? Aby lepiej wyjaśnić działanie pola magnetycznego, muszę zacząć od podstawowych informacji. Sygnały przekazywane między neuronami mogą mieć różną intensywność, częstotliwość oraz mogą być przekazywane w różnych częściach mózgu. To właśnie obraz aktywności elektrycznej mózgu nazywany jest falami mózgowymi, a ich charakter uzależniony jest od wykonywanej w danej chwili czynności. W zależności od tych czynników wyróżnia się różne długości i częstotliwości fal pola elektromagnetycznego ·fale Alfa – pojawiają się w stanie fizycznej relaksacji, ·fale Beta – odpowiedzialne są za koncentrację i skupienie uwagi, ·fale Delta – występują najczęściej w trakcie snu, ·fale Theta – charakterystyczne są dla głębokiej medytacji, występują w większej części snu. Magnetostymulacja pomaga wzmacniać pożądane i hamować niepożądane fale mózgowe. Badania w tym zakresie były prowadzone między innymi na grupie osób z zespołem Downa, u których po zabiegach Viofor JPS wykazano poprawę czynności bioelektrycznej mózgu, co skutkowało podwyższeniem stopnia koncentracji uwagi oraz stanu relaksacji. Nastąpiła zmiana wartości amplitud fal Alfa i Theta we właściwych kierunkach, charakterystycznych dla fizjologicznego stanu relaksacji. Zaobserwowano zachodzący w mózgu proces koncentracji uwagi poprzez zwiększenie wartości amplitud fal Beta i zmniejszenie wartości amplitud fal Theta. Korzystny wpływ pola magnetycznego na wartości rytmów fal mózgowych zmniejsza dekoncentrację, minimalizuje rozdrażnienie i poprawia zdolności pamięciowe (pojemność pamięciową). Po zabiegach dzieci są lepiej zorganizowane, bardziej chętne do współpracy oraz następuje zmniejszenie takich cech psychofizycznych jak nadpobudliwość, spowolnione reakcje oraz podwyższenie napięcia mięśniowego Gdzie można korzystać z magnetostymulacji? Terapie impulsowym polem magnetycznym stosuje się w rehabilitacji i leczeniu już od ponad 25 lat. Jest to metoda stale ulepszana w aspekcie metodologicznym, jak i pod względem wykorzystywanej technologii. Zabiegi są refundowane przez NFZ i wykorzystywane w klinikach, szpitalach oraz prywatnych placówkach. Dużą zaletą magnetostymulacji jest możliwość stosowania jej bezpiecznie i skutecznie w domu. Jak wiele trzeba wykonać zabiegów, by uzyskać pozytywne efekty? Z praktyki klinicznej wynika, że do uzyskania efektu terapeutycznego konieczne jest stosowanie zabiegów przez odpowiednio długi czas – najczęściej od 4 do 6 tygodni. W przypadku dzieci z zaburzeniami neurorozwojowymi konieczne jest systematyczne stosowanie. Z doświadczenia własnego oraz opinii rodziców wynika, że magnetostymulacja wpływa również na usprawnienie umiejętności społecznych u dzieci z autyzmem wczesnodziecięcym. Terapeuci opiekujący się dzieckiem w wieku pięciu lat po powrocie z turnusu rehabilitacyjnego, gdzie była stosowana tego typu terapia, stwierdzili wyraźny postęp w tym zakresie. Dlatego w wielu przypadkach osobiście rekomenduję stosowanie magnetostymulacji w domu. Wykonanie zabiegu jest najbardziej komfortowe dla dziecka i rodziców. Przenośny zestaw Viofor jest odpowiednio dostosowany do wykonania zabiegu w warunkach domowych. Czytaj też:Medycyna fizykalna w chorobach infekcyjnych – okiem farmakologa
Sposoby na odpieluchowanie dziecka. Posadź dziecko na nocniku np. po posiłku, gdy wiesz, że zwykle załatwia się w pieluszkę. Nie przetrzymuj go długo na nocniku – jeśli chce wstać, pozwól mu na to. Jeśli uda się zrobić siusiu lub kupkę, koniecznie pochwal malucha – to ułatwia zrozumienie, do czego służy nocnik.
Mamy. moze to głupie pytanie, ale podobno nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Po co ludzie chcą mieć dzieci ? Czy nie łatwiej żyje się bez nich ? Ok. Mam 33 lata i stwierdzoną depresję poporodową oraz16 dopóki syna nie było, mogłam robić co chcę, gdzie chce, z kim chce i ile chcę. mówię tu o szeroko pojętej wolności. chciałam pracować w Polsce? Ok, siedzę tu. Miałam ochotę pracować za granicą? Jechałam. miałam urlop i chęć wyjazdu za granicę? no problem. miałam ochotę wyjść w piątek z domu? wychodziłam…z zamiarem powrotu za 2h…ale ktoś zadzwonił… i zamiast po 2h wróciłam sobie po 20. miałam pieniądze, miałam swobodę, mogłam robić co chcę i gdzie chcę. teraz pieluchy, obiadki i świat kręci sie wokół Syna. Czy wy nie miałyscie takich dylematów przy 1 dziecku ? Czy nie doskwiera Wam brak wolnego czasu? brak wolnego wyboru co robię dziś, jutro i za tydzień? mam wrażenie że tam gdzieś dzieje sie cos fajnego, ciekawego, wesołego. A ja o 21 leżę w łóżku przy dziecku i tylko obowiązki obowiązki i jeszcze raz obowiązki. pewnie kazda z Was powie, że to co fajne, wesołe, zabawne leży tu w łóżku obok mnie właśnie, a ja tego nie doceniam. ok. pewnie macie rację. jednak nic nie poradzę na to, co czuję. pisze do Was to, co czuję….a jak powinnam czuć to juz inna bajka.
Mini Majk i Paulina Kozłowska wzbudzają spore zainteresowanie. Niewątpliwie obok Friza i Wersow jest to najbardziej rozpoznawalna para, jeśli chodzi o Ekipowiczów. Mateusz Krzyżanowski jest
Badanie Założycielskie KIM opublikowało właśnie wyniki badania, sprawdzającego dostęp najmłodszych odbiorców do nośników multimediów. Wyniki ani trochę nie zaskakują, choć z frazy "tylko 2,1 proc. dzieci w wieku 4-9 lat nie korzysta z żadnego urządzenia do odbioru mediów" dałoby się zrobić pikantny nagłówek i wysnuć długą opowieść o tym, jak to kiedyś dzieci w tym wieku ganiały po polu, bujały się na trzepakach i nie spędzały całych dni z nosem w to jednak strasznie dziaderskie podejście i próba zawracania rzeki kijem - dzieci coraz wcześniej zaczynają korzystać z nowych technologii. Zamiast próbować z tym walczyć, powinniśmy pomyśleć, jak nimi kierować, by korzystały z nich jak najmądrzej. Tak, dzieci gapią się w ekrany. Nie, nie powinniśmy z tego powodu panikować. Jak czytamy w opisie wyników Badania Założycielskiego: Dzieci głównie korzystają z telewizora ( proc.), z czego aż 55,4 proc. ma dostęp do telewizorów w technologii smart, zapewniającej dużo szerszy dostęp do rozrywki. Drugim w kolejności urządzeniem będącym w użytkowaniu dzieci, jest laptop lub notebook, z którego korzysta 46,1 proc. trzecim miejscu jest telefon komórkowy wykorzystywany przez 44,7 proc. tej grupy odbiorców Wśród dzieci, korzystających z komórki udział dzieci ze smartfonem wynosi aż 96 do gier wykorzystywane są przez 16,9 proc. dzieci z badanej grupy wiekowej. Ponadto aż 60 proc. dzieci w wieku 4-9 lat przynajmniej raz w ciągu ostatniego miesiąca oglądało coś na Krajowy Instytut MediówOczywiście trzeba powiedzieć jasno, że nadmierne gapienie się w ekrany, zwłaszcza w młodym wieku, gdy narząd wzroku dopiero się formuje. Badania pokazują, że soczewka i rogówka dziecka w wieku pięciu lat są bardziej transparentne, niż te same organy u dorosłego człowieka. W efekcie do siatkówki dociera ok. 60 proc. światła padającego na oko, podczas gdy u osób dorosłych jest to ledwie 20 proc. Oznacza to, że u dzieci długotrwałe wystawienie na szkodliwe niebieskie światło emitowane przez wyświetlacze może powodować szybsze starzenie się komórek oka i przedwczesną degradację wzroku. A jak pokazują inne badania, statystycznie od czasu pandemii spędzamy przed ekranami 4-6 godzin dziennie. Dla dziecka w wieku 4-9 lat taka ilość czasu przed ekranem może się skończyć permanentnym pogorszeniem widzenia, toteż fundamentalnym jest należyte ograniczanie tego czasu i robienie częstych przerw, a najlepiej regularne przeplatanie zabaw analogowych z tymi stronie rodziców i opiekunów leżeć powinno też nie tyle na czym dziecko ogląda, a co ogląda i robi patrząc się w ekran. Nie ma nic złego w godzinie spędzonej z telefonem w ręku, jeśli dziecko poświęca je na grę edukacyjną albo obejrzenie dopasowanej do jego wieku bajki lub filmu. Co innego, jeśli dziecko spędza czas oglądając rozwrzeszczanych youtuberów i grając w gry niestosowne dla jego wieku (w których przy okazji może puścić rodziców z torbami, nieopatrznie klikając w mikrotransakcje). Dziwi odrobinę relatywnie niski odsetek dzieci grających na konsoli, a przecież odpowiednio dobrane gry mogą mieć zbawienne skutki dla rozwoju młodego człowieka, zarówno od strony zdolności poznawczych, jak i motoryki czy koordynacji zaskakuje natomiast ani odrobinę fakt, ze dzieci od najmłodszych lat siedzą przy komputerze. Wszak dziś nauka obsługi komputera jest równie ważna, co nauka czytania i pisania, a dzieci wręcz szybciej uczą się wystukiwać literki na klawiaturze czy dotykać ekranu palcem, niż uczą się pisma odręcznego. Nie oczekujmy, że dzieci nie będą korzystać z telewizorów i smartfonów. Trudno oczekiwać, że dzieci nie będą korzystać z ekranów, podczas gdy wszyscy jesteśmy tymi ekranami bombardowani. Gdzie się nie obejrzeć, tam ekran, już nie tylko w domach, ale także w sklepach, centrach handlowych a nawet kokpitach samochodów. Od wszechobecnych wyświetlaczy na tym etapie uciec się nie da (chyba że odpowiada nam życie Amiszów), toteż trudno wieszać psy na rodzicach, że udostępniają te ekrany najmłodszym. Na tym etapie możemy się już chyba tylko pogodzić z faktem, że dzieci lgną do wyświetlaczy jak muchy. Jedyne, co pozostaje do zrobienia w tej sytuacji dorosłym, to zadbanie o to, aby telewizor czy smartfon nie były jedynie narzędziami do bezmyślnej pacyfikacji dziecka, a - wykorzystywane rozsądnie i z umiarem - stały się nowym narzędziem wspierającym jego rozwój.
W celu przekroczenia granicy naszego kraju (lub jakiegokolwiek innego państwa) – każde dziecko, bez względu na wiek (nawet niemowlę) – musi posiadać własny dokument, który je do tego uprawnia. Dokumentem uprawniającym do przekraczania granicy – w zależności od kierunku podróży – jest dowód osobisty lub paszport. 1
Czekając na dziecko, zastanawiasz się, jak to będzie po porodzie. Ostrożnie z różowymi wizjami! Lepiej zamień nierealne oczekiwania dotyczące macierzyństwa na dobre przygotowanie. Dzięki temu unikniesz nieprzyjemnych niespodzianek. Nie dowiesz się, jak to jest mieć dziecko, zanim się ono nie pojawi. A jednak przez cały okres ciąży – a im bliżej porodu, tym częściej – będziesz wyobrażać sobie, jak będzie wyglądać twoje macierzyństwo. Masz do wyboru dwie, równie nieprawdziwe wizje. Jedna jest cukierkowo słodka, pełna spokojnie drzemiących maleństw, zrelaksowanych, szczęśliwych matek i fajerwerków rodzinnego szczęścia. Druga to opowieść o skrajnym wyczerpaniu, nieustannie płaczącym noworodku, nieprzespanych nocach i zaniku namiętności w związku. Ten pierwszy obraz kreują media społecznościowe, druga to przerysowana wersja wspomnień młodych mam, często pojawiających się na forach internetowych. Obie wizje są nieprawdziwe, ale właśnie w oparciu o nie mama w ciąży buduje swoje oczekiwania wobec macierzyństwa. A prawda – jak to prawda – leży pośrodku. Ale będzie ci łatwiej dostosować się do nowej roli, jeśli postarasz się zrezygnować z gotowego scenariusza na bycie mamą i założysz, że życie pisze własne scenariusze, w dodatku dla każdej mamy trochę inne. Zobacz: Dość lukrowania macierzyństwa. Oto jak wygląda ciało po porodzie Spis treściMacierzyństwo: słodko, cicho, pastelowo?One już przez to przeszłyMacierzyństwo: z dystansem i na luzieMacierzyństwo a związek W co się bawić z niemowlęciem? Macierzyństwo: słodko, cicho, pastelowo? Reklamy pieluszek i zupek dla niemowląt sprawiają, że masz ochotę się uśmiechnąć. I zaczynasz tak właśnie wyobrażać sobie swoje macierzyństwo: dziecko leży na kocyku, ty przechadzasz się po ogrodzie, wiatr rozwiewa twoje świeżo umyte włosy. Sielanka. Tyle tylko, że to świat z reklamowego filmu. Prawdziwy wygląda nieco inaczej. Nie ma nic złego w tym, że marzysz o zdrowym, pogodnym dziecku, masz nadzieję, że od pierwszego dnia pokochacie się szaleńczo i będziesz rozumiała je bez słów, gdy tylko je zobaczysz. Ważne jednak, by dopuszczać myśl o tym, że twój malec przychodzi na świat bez instrukcji obsługi, a ty jeszcze nigdy nie byłaś mamą. Wiesz, że czeka cię spotkanie z jedną z najważniejszych (jeśli nie najważniejszą) osobą w twoim życiu. Ale nic nie da zakładanie, jaka ona będzie i jak będą się układały wasze stosunki. Trzeba dopiero poznać tego nowego człowieka i nawiązać z nim relację. Pewnie są na świecie matki, które od pierwszej chwili przenika miłość do dziecka, a instynkt zaraz po porodzie bezbłędnie podpowiada im, co robić. Jeśli taką poznasz – daj znać. Ja natomiast znam fantastyczne matki, które uczyły się swoich dzieci, poznawały je dzień po dniu i z każdym dotykiem, karmieniem, kąpielą czuły się coraz bardziej z nimi związane. Jeśli będziesz oczekiwała reklamowego świata w swoim życiu, możesz się rozczarować i dzieckiem, i sobą jako mamą. Dziecko to żywe stworzenie, a nie produkt fabryczny, który działa według określonych założeń – dlatego przygotuj się na to, że niespodzianki będziesz miała w pakiecie. Noworodki płaczą, mają kolki, potrzebują kilku tygodni, by ustalić rytm dnia i nocy, zdarzają im się gorsze i lepsze dni. Czy fakt, że twój maluszek będzie płakał, zamiast słodko się uśmiechać 24 godziny na dobę, popsuje ci frajdę z bycia mamą? Z pewnością nie. Dlatego, gładząc się po brzuchu, powtarzaj w myślach: „Czekam na ciebie, chcę cię poznać, wiem, że będzie nam razem dobrze”. Przygotuj się na spotkanie z nowym człowiekiem, wyczuwaj jego nastroje, gdy się rusza. Dowiesz się, jaki jest, gdy będzie po drugiej stronie brzucha. Zobacz także: Stany przejściowe noworodka - 10 rzeczy, którymi nie powinnaś się niepokoić One już przez to przeszły Szukaj kontaktu z kobietami, które niedawno urodziły – one będą twoją grupą wsparcia, gdy sama urodzisz. Będą umiały doradzić, jak rozwiązać problem, z którym same zetknęły się kilka miesięcy wcześniej. Mama czy ciocia nie zastąpią ci kontaktu z rówieśnicami, bo one żyły w innym czasie i miały całkiem inne problemy. Wsparcia warto szukać nie tylko na forach internetowych czy grupach w mediach społecznościowych. Rodzisz w roku 2022? Szukasz wsparcia innych przyszłych mam, chcesz wymienić się z nimi swoimi doświadczeniami? Dołącz do grupy na FB "Rodzę w 2022 roku! Grupa dla mam (BEZ HEJTU)"! Nie zapomnij też o kontaktach w realu. Jeszcze podczas ciąży warto zapisać się na basen, szkołę rodzenia. W tych miejscach możesz spotkać inne przyszłe mamy z twojej okolicy. Bliższa znajomość z młodą mamą w realu daje więcej, bo można na żywo obserwować, jak wygląda macierzyństwo, i samej nawiązać relację z malutkim dzieckiem. Bądź już w ciąży przyszywaną ciocią malucha – to dla ciebie najlepszy trening. Czytaj też: Plan dnia noworodka - jak ułożyć dziecku rytm dnia? Macierzyństwo: z dystansem i na luzie Jeśli przewidujesz, że w czasie urlopu macierzyńskiego będziesz codziennie ćwiczyła jogę, nauczysz się nowego języka i przeczytasz wszystkie książki, na które nie miałaś czasu, gdy pracowałaś, już teraz zacznij szukać opiekunki do dziecka. Bo ktoś będzie musiał się nim zająć. Wiele mam, bojąc się utraty dawnego, „przeddziecięcego” życia, zakłada, że przecież nic nie musi się zmienić, jeśli odpowiednio się postarają. I ich oczekiwania wobec siebie jako młodej matki szybują pod niebo. Bo mają być zrelaksowane, spokojne, zadbane, oczytane, na bieżąco, wysportowane i pełne pasji. Świetnie. Tylko wizja to jedno, a życie to drugie. Z pewnością większość mam coś sobie zakłada. „Będę codziennie przecierać zupkę z ekologicznych warzyw”, „Nie ma mowy, żebym zaniedbała hiszpański”, „Na pewno nie będę chodziła po domu w dresie z plamami po mleku”. Takie zadaniowe podejście sprawia, że dołożysz sobie obowiązków w okresie, gdy i tak będziesz ich miała sporo, i każde kolejne wyobrażenie, jaka „powinnaś” być jako matka, dorzuci ci solidną porcję stresu. To tak, jakbyś wybierała się w długą podróż do kraju, którego nie znasz, o jego zwyczajach nie masz pojęcia, musisz skompletować sobie ekwipunek, ale na starcie wiesz dokładnie, jaką będziesz podróżniczką. Realne? Średnio. Znacznie lepiej sprawdza się elastyczność. Jaką będziesz mamą, dowiesz się po narodzinach malca. Wtedy będziesz uczyła się siebie i dziecka, zastanawiała się, co do ciebie pasuje, z czym czujesz się wygodnie i bezpiecznie. Nie opracowuj planów i strategii. Przyjmij, że jedyną pracą, jaką będziesz miała do wykonania, będzie nawiązanie relacji z dzieckiem. I być może wtedy okaże się, że poplamiona koszulka ci w tym nie przeszkodzi, a ty, choć zmęczona obowiązkami, i tak będziesz szczęśliwa i spełniona jako matka. Cokolwiek się zdarzy, dasz sobie radę. Nie ma sensu snuć wizji, jak to będzie. Gdy będziesz trzymała dziecko w ramionach, z pewnością zapomnisz o ciążowych oczekiwaniach. Będziesz zbyt zaabsorbowana byciem mamą. Zobacz też: Te znane mamy przyznały się do depresji poporodowej. Mówią o tym, co przeszły Macierzyństwo a związek Promiennie uśmiechnięci, przytulają się na wielkim łożu, a pomiędzy nimi leży kwilący bobas. Z pewnością będą wam się zdarzały takie chwile. Ale nie wypełnią całego waszego rodzicielstwa. Bo będą też dni, kiedy łóżko będzie kojarzyło się jedynie ze snem i ze zmęczenia nie będzie chciało wam się nawet rozmawiać. Czy to znaczy, że wasz związek straci sens? Oczywiście, że nie! Wykorzystaj czas ciąży na szczere rozmowy z partnerem o tym, jak chciałabyś, żeby wyglądało wasze bycie we trójkę. Gdy dziecko przyjdzie na świat, będziecie musieli poukładać wasz związek na nowo. Pójdzie wam to sprawniej, jeśli już teraz uświadomicie sobie, co jest dla was ważne, by czuć się ze sobą dobrze. Polecamy: Czy wspólny poród może zniszczyć związek? miesięcznik "M jak mama" Czy jesteś gotowa na poród? Pytanie 1 z 7 Czy wiesz, co zabrać ze sobą do szpitala? mam przygotowaną listę, ale kilku rzeczy jeszcze brakuje oczywiście, torba do szpitala od dawna stoi spakowana dokumenty, pieluchy, telefon...?
oNkAh. l4dy5w477g.pages.dev/302l4dy5w477g.pages.dev/131l4dy5w477g.pages.dev/361l4dy5w477g.pages.dev/278l4dy5w477g.pages.dev/339l4dy5w477g.pages.dev/252l4dy5w477g.pages.dev/85l4dy5w477g.pages.dev/192l4dy5w477g.pages.dev/170
jak w pou mieć dziecko